www.lustracja.eu

W związku z 40-tą rocznicą wydarzeń marcowych zamieszczamy artykuł, który ukazał się w tygodniku „Nasza Polska”
Artykuł ten w sposób rzetelny i obiektywny przedstawia ich znaczenie ukazując jednocześnie polityczne skutki tych wydarzeń.

 

Nasza Polska nr 10 (645) 4 II 2008

Prosto z mostu
Czym był Marzec?

 

Zaczął się marzec, a wraz z nim obchody kolejnej rocznicy wydarzeń z 1968 r. Tym razem obchody szczególne, bo i rocznica okrągła, i środowiska, które są z Marcem związane, przeżywają apogeum swoich wpływów. Myślę tu zwłaszcza o „Gazecie Wyborczej” i jej wychowankach zainstalowanych w niemal wszystkich wpływowych redakcjach. Także wśród historyków trudno dziś znaleźć takich, którzy mieliby ochotę dyskutować z kanoniczną wersją opisu wydarzeń 1968 r., narzuconą przez środowisko byłych komandosów, czyli grupę Michnika, Kuronia i Modzelewskiego.
A dyskutować byłoby o czym. W społecznej świadomości funkcjonują bowiem tylko dwie klisze związane z Marcem: rozgromionego przez milicję protestu studentów UW oraz masowej emigracji Żydów z Polski. I właśnie te klisze skutecznie eksploatują owi komandosi, przedstawiając siebie w roli bohaterów walki o wolność, a swoich bliskich i znajomych, którzy wówczas opuścili Polskę - jako niewinne ofiary antysemityzmu.
Takie postawienie sprawy jest oczywiście zrozumiałe, gdyż znakomicie buduje legendę wspomnianego środowiska, ale ludziom umiejącym posługiwać się własnym rozumem stanowczo ono nie wystarcza.
Bo jeżeli Marzec był wydarzeniem politycznym, to należy zadać pytanie, kto wówczas zyskał, a kto stracił, czyja pozycja została umocniona, a czyja osłabiona. Pytanie to dotyczy, rzecz jasna, ówczesnej elity rządzącej, a więc aparatu partyjnego. Dotychczasowe badania historyków nie potwierdzają spotykanych gdzieniegdzie opinii, jakoby w 1968 r. gen. Moczar zamierzał odebrać władzę Gomułce, ani też hipotez o próbie powrotu do władzy odsuniętych kilka lat wcześniej puławian, jak Zambrowski czy Staszewski. Żadna z wersji zamachu stanu nie ma potwierdzenia w wiarygodnych źródłach,co oznacza, że to nie odsunięcie tow. „Wiesława” było stawką w ówczesnej grze. W takim razie co?
Nie ulega wątpliwości, że Marzec stał się katalizatorem i chyba największej fali zmian kadrowych w dziejach PRL. Nie zmienił się wprawdzie I sekretarz, ale już na poziomie aparatu centralnego i wojewódzkiego PZPR, a także wielu urzędów, wojska, prasy, kultury, nauki, skala zmian była ogromna. Zmiany te miały charakter czystki, nie tyle jednak rasowej, co pokoleniowej. Odchodzili bowiem starzy komuniści, weterani KPP i armii Berlinga, wśród których znaczna część była istotnie pochodzenia żydowskiego, ich miejsce zajmowali zaś ludzie urodzeni na przełomie lat 20. i 30., których kariery datują się od działalności w ZMP. W 1968 r. ci drudzy dobiegali już czterdziestki, nic zatem dziwnego, że gorliwie włączyli się w nurt walki z syjonizmem, dający im realne szanse na zajęcie posad po wyrzucanych syjonistach. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że owe czystki marcowe były bez porównania bardziej humanitarne niż te, które owi syjoniści przeprowadzali 20 lat wcześniej przy pomocy UB. Teraz czekała ich albo zasłużona emerytura, albo pociąg do Wiednia.
W dyskusjach o Marcu mało kto zastanawia się nad rolą czynnika w owym czasie nadrzędnego i rozstrzygającego - Moskwy. A przecież tak ważne decyzje, jak choćby uruchomienie czystki w wojsku (którą przeprowadzał gen. Jaruzelski), nie mogły być podejmowane bez wiedzy i zgody kierownictwa sowieckiego.
To prawda, że na temat tego aspektu 1968 r. wiemy niezwykle mało, gdyż rosyjskie archiwa nadal są zamknięte. Ale istnieją ciekawe hipotezy, np. Adam Schaff (wówczas członek KC) twierdził po latach, że w wyniku wojny izraelsko-arabskiej 1967 r. Moskwie zerwały się stare siatki agenturalne na Bliskim Wschodzie i właśnie dzięki marcowej emigracji zastąpiono je nowymi. Trudno dziś rozstrzygać, czy Schaff fantazjował, czy też mówił prawdę, nie da się jednak ukryć, że w kilkunastotysięcznej masie emigrantów były co najmniej setki takich, którzy długo służyli Sowietom i budowali komunizm. I to także jest ważny aspekt wydarzeń 1968 r,, dla których studenckie manifestacje były zaledwie pretekstem, a ich uczestnicy – mówiąc brutalnie - nawozem historii.

 

PAWEŁ SIERGIEJCZYK

 

Strona ta jest częścią serwisu www.lustracja.eu