Myśląc
Ojczyzna: "Festiwal dla idiotów"
red.
Stanisław
Michalkiewicz (2009-02-04) Felieton - Radio
Maryja
Szanowni
Państwo!
Zbliża się 20 rocznica rozpoczęcia obrad okragłego stołu
i już rozpoczął się festiwal tak zwanej "polityki historycznej",
to znaczy - podawania do wierzenia wersji nie tyle zgodnych z prawdą,
co wychodzących naprzeciw aktualnym politycznym zamówieniom. Festiwal
ten rozpoczął się od zwierzeń generała Czesława Kiszczaka, jak to nie
mógł się już doczekać, kiedy wreszcie przekaże władzę Lechowi
Wałęsie.
Oczywiście kto słucha generała Czesława Kiszczaka, a co
gorsza - kto mu wierzy, ten sam sobie szkodzi. Generał Kiszczak jest
bowiem biegły w sztuce dezinformacji, czyli - inaczej mówiąc -
wprowadzania ludzi w błąd przy pomocy kłamstw mających pozory prawdy.
Ponieważ te kłamstwa od 20 lat wbija ludziom do głów pozostający na
usługach komunistycznych tajnych służb aparat propagandowy oraz
"Gazeta Wyborcza", to wielu ludzi nawet uwierzyło, że
okrągły stół był wielkim zwycięstwem narodu polskiego.
No dobrze,
ale jeśli już naród zwyciężył, to nad kim, albo nad czym to
zwycięstwo zostało odniesione? Oczywiście - nad komunizmem, którego
reprezentacją była w Polsce Polska Zjednoczona Partia Robotnicza,
wraz z jej pierwszym sekretarzem, generałem Wojciechem Jaruzelskim.
Cóż może być lepszą ilustracją zwycięstwa narodu nad komunizmem, niż
fakt, że przywódca komunistów został prezydentem zwycięskiego narodu?
Oto jak przypomnienie powszechnie przecież znanych faktów wywraca
do góry nogami kłamstwa przygotowane przez zaprawionych w kłamstwie
bezpieczniaków i ich współpracowników. Warto w takim razie
przypomnieć, że "gospodarzem" okrągłego stołu był generał
Czesław Kiszczak, który zapraszał nie tylko osobistości uczestniczące
w obradach po stronie rządowej - co było poniekąd zrozumiałe - ale
również selekcjonował i zapraszał do wzięcia udziału w obradach
reprezentantów tak zwanej "strony społecznej". Warto zatem
przypomnieć również i to, że wśród liczącej 25 osób reprezentacji
"strony społecznej", było co najmniej 6 byłych działaczy
Polskiej Z|jednoczonej Partii Robotniczej i co najmniej 4 konfidentów
Służby Bezpieczeństwa, którzy dzisiaj już zostali ujawnieni. Tych
konfidentów mogło być zresztą po stronie społecznej co najmniej o
dwóch więcej, ale to są niestety tylko domysły.
Z tego między
innymi powodu uważam, że okrągły stół był mistyfikacją, zaaranżowaną
przez komunistyczne tajne służby przy pomocy swoich konfidentów oraz
tak zwanych pożytecznych idiotów - żeby zakamuflować w ten sposób
umowę między razwiedką a tak zwaną "lewicą laicką" - czyli
stalinowcami, którzy w różnych okresach i z różnych powodów wystąpili
przeciwko partii - umowę o podział władzy nad narodem polskim.
Stworzono wprawdzie pozory, iż dzięki tej umowie naród odzyskał
polityczna suwerenność, ale te pozory zostały odrzucone 4 czerwca
1992 roku, kiedy to próba ujawnienia komunistycznej agentury w
strukturach państwa została błyskawicznie storpedowana przez obydwie
strony umowy okrągłego stołu. Dlatego właśnie, w dwudziestym roku po
sławnej transformacji ustrojowej, generał Czesław Kiszczak po staremu
wydaje podległym sobie funkcjonariuszom polecenia, jak mają zeznawać
w razie potrzeby przed niezawisłymi sądami, a oficerowie - jak już
widzimy - demonstrują wzorową dyscyplinę.
Ale nie tylko w tej
dziedzinie ujawnia się prawda o naszym zwycięstwie nad komunizmem.
Cóż byśmy powiedzieli, co świat by powiedział, gdyby się okazało, że
w roku 2009 w Niemczech nadal, jak gdyby nigdy nic, obowiązują, dajmy
na to, ustawy norymberskie? A przecież podstawą polskiego systemu
prawnego w roku 2009 są nadal komunistyczne dekrety wywłaszczeniowe,
wydane przez bandę uzurpatorów - zresztą w większości, a może nawet w
stu procentach złożoną z agentów NKWD - która nazwała się Polskim
Komitetem Wyzwolenia Narodowego! Żaden Trybunał Konstytucyjny nie
ośmielił się podważyć tej świętości, wskutek czego tamto bezprawie
również i dzisiaj w niezawisłych sądach i urzędach III
Rzeczypospolitej drapowane jest w pozory legalności.
Oto pan
Olgierd Steckiewicz, który poszedł na wojnę w 1939 roku ze swego
majątku w Ciecierzynie pod Lublinem, po powrocie z niemieckiej
niewoli dowiedział się, że na podstawie dekretu PKWN został wyzuty ze
swojej własności. Nie miał pretensji o ziemię rolną, ale żal mu było
domu, położonego w pięknym parku. Ten park spodobał się również innym
osobom - między innymi lubelskim dygnitarzom sądowym, którzy
pobudowali sobie tam domy. I kiedy, po rzekomym zwycięstwie naszego
narodu nad komunizmem, państwo Steckiewiczowie podjęli starania o
odzyskanie własności domu i parku wskazując, że zostali zeń
wywłaszczeni niezgodnie nawet z tamtymi, bolszewickimi zasadami -
władze III Rzeczypospolitej ani myślały zadośćuczynić ich prośbie.
Ale bo też za dwójką starszych ludzi nikt nie stał, więc w żadnym
dygnitarzu nie wzbudzali najmniejszych obaw. Kto inny dałby może za
wygraną, ale państwo Steckiewiczowie, mimo upokarzających porażek,
nie tracili nadziei. I po kilkunastu latach stał się cud: Sąd
Administracyjny w Warszawie 5 marca 2007 roku wydał wyrok
stwierdzający, że decyzja o przejęciu domu i parku na rzecz państwa
była niezgodna nawet ze wspomnianym dekretem PKWN.
Ale wojewoda
lubelski ten wyrok niezawisłego sądu ostentacyjnie zlekceważył,
najwyraźniej uważają, że sąd może mu "skoczyć". Jak gdyby
nigdy nic, 15 lutego 2008 roku zadekretował, że wszystko było zgodne
z prawem, to znaczy - z dekretem PKWN. Słowem - pop swoje, a czort
swoje. Państwo Steckiewiczowie odwołali się oczywiście do
Ministerstwa Rolnictwa, które - chwytając się tak zwanego prawnego
kruczka - umorzyło postępowanie administracyjne, to znaczy - w
praktyce przyklepało dekret lubelskiego wojewody. I dopiero
interwencja Rzecznika Praw Obywatelskich oraz deputowanego do
Parlamentu Europejskiego, pana Janusza Wojciechowskiego sprawiła, że
sprawą zajęła się z urzędu lubelska prokuratura. Czy jednak i ta
próba przywrócenia praworządności nie rozbije się o butę przekonanych
o swej bezkarności naszych okupantów? Zobaczymy.
Na przykładzie
tej sprawy - a przecież nie jest ona odosobniona - najlepiej widać,
że komunizm wcale nie został u nas pokonany, że nie tylko
komunistyczna agentura kręci całym państwem, ale przede wszystkim -
że u fundamentów systemu prawnego naszego państwa leżą komunistyczne
dekrety wywłaszczeniowe, które nadal zatruwają nasze życie publiczne
swoim jadem. Czy w takiej sytuacji wypada fetować zwycięstwo?
Zależy
komu. Przy okrągłym stole zwyciężyli ci, którzy przez dziesięciolecia
wysługiwali się Związkowi Sowieckiemu i nie wahali się na jego rozkaz
wdeptywać współrodaków w ziemię. Ci mogą fetować rocznicę rozpoczęcia
obrad okrągłego stołu - chciałem powiedzieć, że z czystym sumieniem,
ale to nieprawda, bo przecież nie mają oni żadnego sumienia, ponieważ
oddali je w arendę partii komunistycznej. Mogą fetować też agenci, no
i oczywiście - pożyteczni idioci, bo przecież ten festiwal to właśnie
dla nich.
Mówił Stanisław Michalkiewicz